poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 12

  Mój wewnętrzny budzik, który miałem w głowie, obudził mnie dokładnie pięć minut przed ustawionym alarmem. Przeciągnąłem się i poszedłem wziąć prysznic. Pierwszy dzień szkoły nigdy nie był pożądany wśród uczniów, ale ja czułem się dwa razy gorzej. Skończyło się przesiadywanie w "Paradise", wspólne popołudnia z blondynem i wyjazdy na zawody. Chodziliśmy do tej samej szkoły, co potencjalnie powinno wszystko ułatwiać, ale ustaliliśmy, że stopniowo będziemy przyzwyczajać wszystkich do naszej relacji. Odpowiadała mi to, nie chciałem się spieszyć. Umówiliśmy się jednak na dzisiejsze popołudnie, by oficjalnie pożegnać lato. Ta myśl sprawiała, że na twarzy miałem chociaż nikły cień uśmiechu.
  Wykąpałem się szybko i ubrałem w czarne dopasowane spodnie i białą koszulę z podwiniętymi rękawami. Chciałem dobrze wyglądać, zacząć ten rok inaczej. Przez te dwa miesiące zmieniłem swoje priorytety i ambicje. W pewnym stopniu stałem się innym człowiekiem. Czułem siłę, byłem pewny siebie i swoich możliwości. Przejrzałem się w lustrzę i roztargałem włosy, by ułożyły się zadziornie. Aleks mówił mi, że takie podobają mu się najbardziej. 
  Wyszedłem z łazienki, kierując się do kuchni. Kątem oka dostrzegłem moich rodziców, którzy w alkoholowym amoku kłócili się o pilota do telewizora. Z dnia na dzień było z nimi coraz gorzej. Wcześniej jeszcze starali się sprawiać wrażenie dobrych ludzi, ale od kilku tygodni przestało im na tym zależeć. Nie chciałem na to patrzeć, dlatego szybko odwróciłem wzrok. Zrobiłem sobie kanapki z tego co pozostało w lodówce, ale jedzenia było tak niewiele, że na drugie śniadanie by nie starczyło. Pokręciłem głową zrezygnowany. Myśl o dodatkowej - popołudniowej lub weekendowej pracy, stawała się coraz bardziej realna. Nie chciałem już pracować u państwa Sobesto, gdyż Aleks skutecznie mi to uniemożliwiał, a wynagrodzenie było stanowczo za wysokie. Może to głupie, ale nie chciałem ich wykorzystywać. W każdym razie jakaś lekka praca, na przykład w sklepie, byłaby dobrą opcją. Odkładałem pieniądze na przyszłość i na codzienne drobne wydatki, i podobała mi się ta niezależność. Postanowiłem popytać gdzieś w okolicy, czy potrzebują pomocy.
  Zamknąłem za sobą drzwi wejściowe, zabierając ze sobą jedynie telefon i trochę drobnych. Na dworze było już jasno i ciepło. Zapowiadał się kolejny piękny dzień, co troszkę poprawiło mi humor. Szedłem wolnym krokiem, rozglądając się dookoła. Wszyscy byli w świetnych nastrojach, nawet moi rówieśnicy idący do szkoły, rozmawiali ze sobą wesoło. Westchnąłem ciężko i poprawiłem włosy. Chyba powinienem poddać się tej beztroskości. 
  Wszedłem na dziedziniec mojej szkoły, gdzie czekali na mnie Tomek, Jasiek i Mikołaj. Przywitałem się z nimi, podając rękę i razem weszliśmy do szkoły. Oficjalne rozpoczęcie roku szkolnego odbywało się na auli, gdzie dyrektor zawsze wygłaszał długie mowy o oczekiwaniach na kolejny rok. Potem były różne występy albo przedstawienia, które zwykle przesypiałem. Dopiero po tym całym cyrku udawaliśmy się do klas, gdzie wychowawcy rozdawali plany lekcji. 
  Zajęliśmy sobie miejsca w jednym z ostatnich rzędów i czekaliśmy na rozpoczęcie. Wokół zbierało się coraz więcej ludzi, zarówno z młodszych jak i starszych klas. Ja za to rozglądałem się, szukając Aleksa. Nie potrafiłem go nigdzie dojrzeć, dlatego byłem troszkę zdenerwowany. 
  Na drewniane podwyższenie dla mówców wszedł nasz dyrektor, uśmiechając się głupkowato. Był to niski, gruby i stary facet z paroma siwymi włosami na głowie. Dolna fałda brzucha wystawała spod flanelowej koszuli w kratę. Dodatkowo miał spodnie na szelkach oraz okrągłe okulary. Ten wygląd i sposób bycia sprawiał, że mało kto traktował go poważnie. Zjechałem niżej na siedzeniu i jęknąłem. Czekała nas długa wyprawa.
  Nagle moja kieszeń zawibrowała. Wyciągnąłem z niej telefon i zredukowałem jasność ekranu (by nikt nie widział, ze podczas tak ważnego przemówienia śmiałem używać komórki) i otworzyłem wiadomość.

Od Aleksander: Po spotkaniu w kasach, po lewej stronie dziedzińca? 

  Wystukałem szybko odpowiedź. 

Do Aleksander: Tak. Gdzie jesteś? Szukałem Cie... 

  Starałem się skupić na tym co mówi dyrektor, ale w ogóle mi to nie wychodziło.

Od Aleksander: Odwróć się.

  Subtelnie przekręciłem się w fotelu. Blondyn siedział dokładnie za mną i przypatrywał się mi. Puścił do mnie oko i skupił na swoim telefonie. Również spojrzałem na wyświetlacz, który mówił, że dostałem kolejną wiadomość.

Od Aleksander: Świetnie wyglądasz.

  Zaśmiałem się w duchu i odpisałem:

Do Aleksander: I kto to mówi...

  Aleks wyglądał dzisiaj... gorąco. Śnieżnobiałą koszule miał włożoną do ciemnoszarych, zwężanych, obcisłych spodni. Dodatkowo przez kark miał przewieszoną niezawiązaną muszkę, a jego oczy lśniły w ten szczególny sposób. Chciałem już stąd wyjść i spędzić z nim resztę dnia. 
  W końcu przemówienie się skończyło, a na scenę wszedł chór, który zawodził jakimiś pozytywnymi piosenkami na temat nauki. Zakląłem pod nosem, żeby już kończyli.
  Kiedy nareszcie moje modlitwy zostały wysłuchane, poszedłem samotnie pod swoją sale. Chciałem podejść, porozmawiać z Łukaszem, ale on nawet nie zwrócił na mnie uwagi, jakbyśmy się nie znali. Wzruszyłem tylko rękami i usiadłem w ostatniej ławce pod oknem. Do sali wchodziły kolejne osoby. Nie utrzymywałem zbytniego kontaktu z osobami z klasy, ale wszyscy przyglądali mi się ciekawie. Zignorowałem to jednak i spojrzałem za okno. Było stąd widać boisko do piłki nożnej i kosza, po którym teraz chodziły tylko gołębie, szukające jedzenia. Wiatr targał liście drzew, wprawiając je w skoczny taniec. Wyglądało to naprawdę pięknie. Niektóre zaczęły już tracić kolor, ale i tak dookoła nadal było czuć ducha lata i wakacji. 
  Wychowawczyni weszła do klasy. Była to młoda wysoka kobieta o dużych przyjaznych oczach i łagodnej naturze. Miała ładne długie czarne włosy i zawsze była dobrze, choć skromnie ubrana.
 Witajcie kochani w nowym roku szkolnym. Liczę na to, że będziecie w tym ostatnim roku gimnazjum, pracować jeszcze ciężej niż w dwóch poprzednich. Pamiętajcie o tegorocznych testach sprawdzających, które mam nadzieje pójdą wam świetnie. Na dzień dzisiejszy pozostaje mi tylko rozdać plany lekcji i poprosić o oddanie głosu na trójkę klasową.

  Mało mnie to obchodziło, dlatego kompletnie się wyłączyłem. Wysłałem jeszcze wiadomość Aleksowi, że spotkamy się za dwadzieścia minut i wróciłem do bezmyślnego gapienia się za okno. Słońce grzało tak mocno, że musiałem odpiąć dwa górne guziki mojej koszuli.
 Marcin.
Odwróciłem głowę od okna, napotykając wzrok mojej wychowawczyni. Cała klasa również wlepiała we mnie swoje ślepia
 Proszę, oto twój plan zajęć. Chce abyś w tym roku porządnie się wziął do pracy.
 Nie musi się pani martwić, poradzę sobie  warknąłem chłodno. 
Nienawidziłem gdy ktoś wtrącał się w moje życie. 

  Moja nauczycielka skrzywiła się i odeszła, ale nie przejąłem się tym zbytnio. Kiedy wszystko było załatwione i mogliśmy iść do domu, poszedłem do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą i poprawiłem włosy. Chciałem zarówno odciąć się od od tej całej hałastry, ale też sprawdzić czy dobrze wyglądam. Kiedy już miałem tą pewność, wyszedłem ze szkoły i skierowałem się w umówione miejsce.
  Na jednej z ławek umieszczonych wzdłuż muru, siedział Aleksander, czytający jakąś grubą książkę. Podszedłem do niego od tyłu, podpierając się o oparcie ławki.
 Coś ciekawego?  spytałem, przejeżdżając wzrokiem po tekście.
 Niespecjalnie  odparł, przekręcając głowę w moją stronę.
Ucałowałem jego słodkie usta i przytuliłem do siebie jedną ręką.
 Tęskniłem  powiedział, wtulając się w moją klatkę.
Zaśmiałem się cicho i potarłem nosem jego policzek.
 Idziemy?  mruknąłem, podnosząc się do pionu.

  Aleks kiwnął głową, wkładając książkę do torby i wstał. Ruszyliśmy powoli ramie w ramie, zmierzając do parku. Co jakiś czas nasze palce się spotykały się na krótką chwilę, przez co uśmiechaliśmy się do siebie głupio, jak zakochane nastolatki. Szliśmy spokojnie wydeptaną ścieżką pomiędzy drzewami, miarowym krokiem. Wokół było cicho i błogo. Dotarliśmy do kolorowej budki z lodami włoskimi. Wziąłem dla nas dwa duże - śmietankowe i zapłaciłem. Usiedliśmy razem pod dużym drzewem, z daleka od ludzi. Blondyn swobodnie ułożył się pomiędzy moimi nogami, kładąc się na mojej klatce piersiowej. Objąłem go wolną ręką, wkładając dłoń pod jego koszulkę. Chłopak mruknął zadowolony, zjadając powoli swojego loda.
 Przyjedziesz do mnie na weekend?  zapytał.
Musnąłem ustami jego szyje, przygryzając ją delikatnie.
 Twoi rodzice...?  mruknąłem standardowo.
— Już się zgodzili  odparł szybko, splatając nasze palce razem. 
Zassałem skórę, robiąc mu lekką malinkę. Nie była wyraźna, dlatego nie martwiłem się, że ktoś w szkole zacznie go o to wypytywać.
 W takim razie, z wielką chęcią, ale niedziele muszę mieć wolną.
Odwrócił głowę, wpatrując się swoimi pięknymi oczami we mnie.
 Co będziesz robił?  zapytał smutno.
 Uwierz, że wolałbym cały czas być z tobą, ale muszę poszukać sobie jakiejś dodatkowej pracy.
Chłopak przekrzywił głowę na bok, co zawsze mnie rozczulało.
 Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale może masz jakieś kłopoty? Wiesz, że zawsze ci pomogę...
Było to tak urocze, że nie mogłem się powstrzymać i ucałowałem jego czoło.
 W mojej rodzinie się po prostu nie przelewa, dlatego zbieram pieniądze na wszystkie swoje zachcianki i przyszłość. Nie masz się o co martwić  mruknąłem.
  Nie chciałem mu mówić jak jest naprawdę. Wstydziłem się swojego domu i rodziców. Wolałem żeby nie patrzył na mnie przez pryzmat mojej sytuacji, tego skąd i od kogo jestem.
  Aleks odetchnął w moich ramionach i strzepnął ze spodni pozostałości z wafelka.
 Wiesz że to działa w dwie strony? Jeżeli coś cie gryzie albo gnębi, mów mi o tym  powiedziałem, przypominając sobie te wszystkie maile z wyzwiskami i pogróżkami, które znalazłem na jego komputerze.
Aleksander zadrżał, wiec automatycznie przyciągnąłem go bliżej siebie.
 Możesz mi o wszystkim powiedzieć, przecież wiesz  mówiłem prosto do jego ucha, starając się przekonać go do mówienia.
Blondyn odwrócił się do mnie przodem i wtulił, lokując głowę w zagłębieniu mojej szyi. Gładziłem uspokajająco jego plecy.
 Skarbie, co się dzieje?  zapytałem, przeczesując jedną dłonią jego włosy.
Chłopak odsunął się ode mnie. Widziałem strach na jego twarzy i niepewność.
  W końcu, gdy miał zamiar powiedzieć mi co go trapi, zadzwonił telefon. Aleks podskoczył na dźwięk dzwonka, po czym podniósł się i odebrał. Zakląłem w myślach i również wstałem na nogi. Kiedy skończył rozmawiać, odwrócił się i oznajmił:
 To tata, podjedzie pod park za pięć minut, musimy już wraca.

  Przytaknąłem tylko i w milczeniu skierowaliśmy się do wyjścia. Wiedziałem, że już nie poruszymy w tym dniu tego tematu, choć bardzo chciałem wiedzieć, co by mi powiedział.
  Dotarliśmy do parkingu, gdzie już czekał pan Adam. Przywitałem się i równocześnie przytuliłem blondyna na pożegnanie. Chwile później patrzyłem jak znikają za pierwszym zakrętem.
  Wsadziłem ręce do kieszeni i poszedłem do pobliskiego sklepu samoobsługowego. Nie było w nim wiele ludzi, ale od wejścia miałem dręczące przeczucie, że ktoś mnie obserwuje. Wziąłem koszyk i zaszyłem się między półkami, ale uczucie mnie nie opuszczało. Wrzucałem do pojemnika kolejno: wodę, pomidory, ogórki, pieczywo, nabiał oraz trochę słodkości. Pierwszy raz w życiu mogłem kupować i nie przejmować się tym, że nie starczy mi pieniędzy.
  Poszedłem do kasy, rozglądając się nerwowo dookoła. Najbardziej dziwne było to, że wokół mnie nie było nikogo niezwykłego czy podejrzanego. Jedynie starsza pani, płacąca właśnie rachunek oraz małe dzieci, wybierające sobie lody. Pokręciłem głową, odganiając od siebie głupie myśli i przywitałem się z ekspedientką.
  Kiedy wyszedłem ze sklepu, nie pozbyłem się niepewności. Skierowałem się do domu szybkim krokiem, starając się nie patrzeć za siebie. Dopiero gdy zamknąłem od wewnątrz drzwi, odetchnąłem z ulgą. W pokoju moich rodziców było cicho, co jeszcze bardziej mnie pocieszyło.
  Wsadziłem niektóre rzeczy do lodówki, a pozostałem zaniosłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko, które ugięło się pod moim ciężarem i przymknąłem oczy. Nie chciało mi się już nic robić, dlatego przebrałem się i zakopałem w miękkiej pościeli. Już następnego dnia miałem zmierzyć się z nowym materiałem, nauczycielami, pracami domowymi, kartkówkami, sprawdzianami i co mnie najbardziej przerażało - starymi kolegami. Jakoś nie miałem ochoty wracać do starych nawyków.
  Ziewnąłem przeciągle i przekręciłem się na drugi bok. Postanowiłem na razie się tym nie przejmować. W nocy nie słyszałem kłótni rodziców, ani nie miałem koszmarów. Bóg pozwolił mi na tę jedną noc odpoczynku...  

4 komentarze:

  1. Omomomomom :3 super rozdział :) jak zwykle mnie nie zawiódł ^^ życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. tylko pięć rozdziałów do końca tego opka, nieeeeeeee ;_; może napiszesz drugą część potem, może coś typu kilka lat później"? <3

    love&peace
    paranoja

    OdpowiedzUsuń
  3. Długo mnie tu nie było. Nie zawiodłaś mnie. Świetne! Oby tak dalej. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    ciekawe kto stoi za szantażowaniem Alexa, mam wrażenie, że to cisza przed burza, i czyżby ktoś go śledził?
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń