Poranek był bardzo okrutny i szybki. Koło godziny piątej, do pokoju wpadała mama Aleksa i kazała nam się zbierać. Co dziwne, nie zwróciła nawet uwagi na to, że byliśmy w siebie wtuleni. Wpół przytomni ubraliśmy się i chwilę potem siedzieliśmy na tylnym siedzeniu dużej srebrnej hondy. Na szczęście podróż trwała kilka godzin, więc mogliśmy odespać stracone minuty. W połowie drogi zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, na której razem z Aleksandrem kupiliśmy sobie kakao z automatu, a pani Ewa dała nam do zjedzenia wcześniej zrobione kanapki. Kiedy wróciliśmy do auta, znowu ułożyliśmy się wygodnie, by się zdrzemnąć. Oboje byliśmy strasznie zmęczeni. Państwo Sobesto rozmawiali cicho z przodu, niestety nie słyszałem o czym dokładnie. Jednak cieszył mnie już sam ich widok, byli idealnie do siebie dobrani. Poczułem jak blondyn położył głowę na moim ramieniu. Moja ręka automatycznie znalazła się na jego talii, bym mógł przyciągnąć go bliżej.
Reszta podróży minęła w spokoju. Obudziłem się już na miejscu. Poczułem jak ktoś szturcha mnie za ramię. Otworzyłem zaspane oczy i zobaczyłem wyszczerzonego Aleksandra.
— Jesteśmy. Wstawaj, pokaże Ci wszystko.
Jęknąłem niezadowolony, ale pozwoliłem mu się wyciągnąć z auta. Rozejrzałem się dookoła i aż mruknąłem z zachwytu. Wszędzie było bardzo kolorowo i żywo, ale zarówno elegancko. Staliśmy na placu parkingowym, na którym znajdowało się już dużo samochodów. Jednak moją uwagę przykuł ogromny wybieg dla koni, na którym zostały umieszczone przeszkody, o różnym stopniu trudności. Wszystko było barwne i wyglądało naprawdę pięknie. Za nim mieściły się trybuny, na których siedziało kilka osób. Skierowaliśmy się do drewnianego domku, który stał przy ogromnej stajni, skąd dobiegały odgłosy rżenia. Wokół było dużo ludzi, zarówno jeźdźców, jak i zwykłych gapiów, dlatego dotarcie tam nie było łatwym zadaniem. W końcu wylądowaliśmy pod drzwiami, przez które Aleks wszedł pewnie. Pomieszczenie było dość ubogie w sprzęty. Stało w nim dużo szafek zamykanych na klucz, pułki na których leżało dużo skoroszytów oraz duże biurko i dwa krzesła. Na jednym z nich siedziała pulchna staruszka o przyjaznej twarzy i oczach. Blondyn uśmiechnął się do niej wesoło i powiedział:
— Witaj Amelio, świetnie wyglądasz.
Jej Ciemne oczy wyraźnie się rozjaśniły.
— Nie czaruj Aleksandrze, nie czaruj. Jesteście wcześniej, większość uczestników przyjedzie dopiero jutro. — Wyciągnęła z szuflady pogniecioną kartkę i niebieski długopis, który podała chłopakowi.
— Tym lepiej dla mnie, będą zmęczeni podróżą.
— Twój kolega też startuje? — Kobieta spojrzała na mnie przenikliwie, przez co czułem się bardziej niż niekomfortowo.
Szukałem pomocy w moim przyjacielu, a on widząc to, przyciągnął mnie do siebie.
— To jest Marcin, mój przyjaciel — powiedział słodko, stawiając nacisk na ostatnie słowo. — Przyjechał ze mną, dotrzymać mi towarzystwa.
Uśmiechnąłem się niepewnie, ale staruszka tego nie skomentowała. Aleks wpisał się na listę zawodników i dostał folder dotyczący zawodów.
— Pojedziemy teraz na obiad, a potem do hotelu, tylko musimy znaleźć moich rodziców — powiedział, kiedy wyszliśmy na dwór.
To nie okazało się trudnym zadaniem. Dołączyli do nas już po chwili. Wróciliśmy do samochodu w dużo lepszych humorach. Podróż trwała nie więcej niż dwadzieścia minut. Cały ten czas przegadałem z Aleksandrem. Opowiadał mi jak wyglądają zawody, jakich ma przeciwników i o wszystkich sprawach związanych z tym tematem. Za cel obraliśmy sobie małą knajpkę na obrzeżach miasta, w której serwowano włoską kuchnie. Bardzo mi to odpowiadało. Restauracja była stylowo konsekwentnie dobrana do menu. Wnętrze urządzone było pod względem wygody, co pasowało mi do tej kultury. Na ścianach wisiało dużo zdjęć z najpopularniejszymi zabytkami. Wybraliśmy stolik przy oknie. Rozsiedliśmy się na miękkich kanapach i zamówiliśmy jedzenie. Państwo Sobesto byli bardzo mili. Swobodnie rozmawiali zarówno ze mną, jak i z ich synem.
Spędziliśmy tam dobre dwie godziny, przez co kiedy wyszliśmy, już się powoli ściemniało. Byłem okropnie zmęczony, chodź tego dnia nie robiliśmy w sumie nic szczególnego. Moje ciało było obolałe, przez całodzienną jazdę samochodem., więc aż mruknąłem z zadowolenia, kiedy znaleźliśmy się pod hotelem. Nie zwróciłem większej uwagi na jego wystrój. Było ciepło i przytulnie, co w zupełności mi wystarczyło. Pan Adam zabrał nasze torby i zaniósł do wspólnego pokoju. Było to duże pomieszczenie z dwoma identycznymi łóżkami, stojącymi równolegle do siebie. Oprócz tego na ścianie wisiał duży telewizor, a w przedpokoju stała szafa przesuwna, do której ani ja, ani blondyn, nie włożyliśmy swoich rzeczy. Dodatkowo pokój był wyposażony w przestrzenną łazienkę.
Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, Aleks zabrał ubrania na zmianę i zniknął za drzwiami, prowadzącymi do łazienki. Miałem ochotę zrobić to samo.
Wyszedłem na mały balkon. Słońce schowało się już za horyzontem, a gwiazdy świeciły pięknie. Westchnąłem ciężko i zapatrzyłem się w dal. Minął już cały miesiąc wakacji. Przez ten czas wiele się zmieniło, zdecydowanie na lepsze. Obawiałem się tylko powrotu do szkoły, nie chciałem jednak o tym myśleć. Nadal nurtowała mnie sprawa wiadomości, które otrzymywał Aleksander. Nie wiedziałem jak mu pomóc. Stałem, cały czas zastanawiając się jak wybrnąć z tej sytuacji., ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Nagle poczułem dłonie na swojej talii. Odwróciłem się do półnagiego Aleksa, który wpadł w moje ramiona. Jego ciało było chłodne, a włosy wilgotne. Schował głowę w zagłębienie mojej szyi.
— Denerwujesz się? — spytałem, gładząc jego napięte mięśnie.
— Troszkę — szepnął, zaciskając pięści na mojej koszulce.
— Powinieneś odpocząć — powiedziałem, całując go we włosy.
Blondyn zacisnął swoje ręce na mojej szyi i objął moją talie nogami. Chwyciłem go mocniej i zaniosłem posłusznie do łóżka. Przykryłem go kołdrą i delikatnie pocałowałem w policzek. Wyglądał tak niewinnie. Po mojej głowie krążyła myśl, dlaczego ktoś chciałby skrzywdzić taką dobrą dusze.
Zabrałem czyste bokserki oraz koszulkę pożyczoną od Aleksandra i poszedłem się wykąpać. Chciałem pozbyć się wszystkich zmartwień, dlatego puściłem najzimniejsza wodę i stałem parę minut pod natryskiem. W jakimś stopniu, pomogło mi to. Kiedy wróciłem do pokoju, Aleks już spał. Poprawiłem mu jeszcze przykrycie, które spadło na podłogę i pogłaskałem po włosach. Położyłem się do swojego łóżka i na szczęście, bardzo szybko zasnąłem.
Obudziła mnie obecność czegoś ciepłego obok mnie. Otworzyłem zaskoczony oczy, patrząc prosto na wchodzącego do mojego łózka Aleksa. Uśmiechnąłem się lekko i zrobiłem mu miejsce koło siebie. Blondynek wszedł pod przykrycie i przytulił się do mnie. Jego drobne dłonie znalazły się pod moją koszulką, gładząc moje ciało, jednocześnie prosząc się o większą uwagę. Przyciągnąłem go do siebie ręką, jednocześnie wplatając palce drugiej w jego włosy. Oboje zamknęliśmy oczy, delektując się swoją bliskością. Nie wiedziałem która była godzina, ale słońce było jeszcze nisko, więc uznałem, że możemy trochę poleniuchować.
Z przyjemnego letargu wybudziło nas pukanie do drzwi. Zwlokłem się z łóżka, zostawiając niezadowolonego Aleksandra samego. Szybko przetarłem zaspaną twarz i otworzyłem drzwi.
— Za dziesięć minut schodzimy na śniadanie — powiedziała pani Ewa, uśmiechając się do mnie. Wyglądała dość naturalnie, co nie ujmowało jej urody. Bez makijażu, w spiętych włosach i niewyprasowanych ciuchach, ciągle świetnie się prezentowała.
— Dobrze, już budzę Aleksa — powiedziałem i posyłając jej ostatni szybki uśmiech, zamknąłem drzwi.
Ku mojemu zdziwieniu blondyn był już w pełni ubrany. Miał na sobie czarny dres z białymi wstawkami. Wyszczerzył się do mnie słodko i zaczął pakować niezbędne rzeczy na zawody, do torby. Ubrałem się i już po chwili schodziliśmy na śniadanie do hotelowej restauracji, wraz z jego rodzicami. Atmosfera była lekka, nie było czuć żadnego zdenerwowania zbliżającymi się zawodami. Pani Ewa uważnie śledziła zarówno mnie, jak i jej syna, jakby wiedziała, że łączy nas coś więcej niż tylko przyjaźń. W pełni najedzeni - i w świetnych humorach - wróciliśmy do pokoi, by spakować się do końca. Poszło nam to zadziwiająco sprawnie. Po kilku minutach mogliśmy wychodzić, ale Aleksander powstrzymał mnie, łapiąc za nadgarstek. Spojrzałem na niego. Stał jakby spłoszony z opuszczoną głową, przygryzając dolną wargę. Powoli podszedł do mnie i szepnął: "Potem nie będzie okazji". Zbliżył swoją głowę do mojej i stając na palcach, pocałował mnie lekko, jakby bał się mojej reakcji. Objąłem jego talie jedną ręką, a drugą umieściłem na jego policzku, aby przedłużyć pocałunek. Blondyn uchylił trochę usta, ale nie skorzystałem z okazji. Odsunąłem się od niego, całując jeszcze jego nos. Jęknął sfrustrowany w moją szyje:
— Tylko tyle? — mruknął jak rozkapryszone dziecko. — Liczyłem na coś bardziej... motywującego.
Zachichotałem pod nosem.
— Dopiero wtedy, kiedy wygrasz.
— Obiecujesz? — Jego oczy zabłysły, zupełnie jak przedszkolakowi, gdy dostanie lizaka.
— Tak obiecuje.
Wzięliśmy torby i wyszliśmy na dwór. Rodzice Aleksa stali już przy aucie, czekając na nas. Wsiedliśmy do samochodu, a już po kilkunastu minutach, znaleźliśmy się przy stadninie. Aleksander poszedł wraz z jego tatą do stajni, by się przygotować i załatwić wszystkie formalności. Ja za to - wraz z panią Ewą - udałem się na trybuny. Zawody miały zacząć się w południe, więc mieliśmy jeszcze trzydzieści minut. Mama blondyna dokładnie mi wszystko tłumaczyła, kto jest sędzią, co jest oceniane i na jakim poziomie są uczestnicy. Była przekonana o jego wygranej. Aleks miał jechać jako jeden z ostatnich. Z zaciekawieniem obserwowałem kolejnych jeźdźców, których zapowiadał starszy pan, siedzący przy stoliku sędziów.
Jeszcze żadna osoba nie przejechała toru, bez zrzucenia przeszkody. W końcu tą złą passę przerwała czarnowłosa dziewczyna, na pięknej bułanej klaczy. Poszło jej naprawdę bardzo dobrze.
— Następnym uczestnikiem będzie faworyt dzisiejszego konkursu - Aleksander Sobesto — usłyszałem.
W końcu dumnym krokiem, na wybieg wszedł Intro, niosąc na swoim grzbiecie blondyna. Wyglądał on na spokojnego, ale zdecydowanego zarazem, jakby wiedział, że jest najlepszy. Stanął pomiędzy dwoma pachołkami startowymi i wystartował po komendzie. Przyjemnością było obserwowanie jego ruchów. Łagodne i szybkie kroki wyglądały naturalnie, jakby urodził się w siodle. Równocześnie z koniem stanowili jedność.
— Kolejny rewelacyjny przejazd tego młodego zawodnika. To będzie tylko formalność. Gratulacje.
Duma rozpierała mnie od środka, chodź nie znałem jeszcze oficjalnych wyników. Dla mnie i tak był zwycięzcom. W spokoju obejrzeliśmy resztę zawodników i z zadowoleniem przyznałem, że nie było chyba nikogo lepszego. Czekaliśmy dziesięć minut na ogłoszenie wyników. Nie pomyliłem się, Aleks wygrał zawody. Odbyło się uroczyste wręczenie nagród zarówno dla jeźdźców, jak i dla koni. Drugie miejsce zajęła dziewczyna, która wcześniej zrobiła na mnie wrażenie. Mogłem teraz dokładnie się jej przyjrzeć. Miała długie brązowe włosy zaplecione w warkocz, dość jasną karnacje i ładną figurę. Od komentatora dowiedziałem się też, że miała na imię Klaudia. Kiedy gratulowała Aleksandrowi czułym uściskiem, coś zakuło mnie w serce, ale starałem się to stłumić. Zrobiło mi się lepiej gdy blondyn mrugnął do mnie.
Kiedy nagrody zostały rozdane, wróciliśmy na parking., by zaczekać na resztę. Trwało to trochę, bo pan Adam musiał załatwić przewóz Intra. Gdy tylko wrócili, przytuliłem lekko Aleksa, gratulując mu. Na jego szyi wisiał złoty medal, a w dłoni trzymał niemały puchar. Chyba nie było to dla niego zbyt istotne, bo wrzucił wszystko do bagażnika. Czekała nas długa podróż, a chcieliśmy być szybko na miejscu. Po drodze zatrzymaliśmy się tylko w jakimś fast foodzie, z którego również wzięliśmy jedzenie na wynos, bo gotowanie dzisiaj w ogóle nie miałoby sensu. Pozwoliłem Aleksowi położyć głowę na moich kolanach. Wyglądał na zmęczonego., ale zarówno szczęśliwego. Odgarnąłem włosy z jego czoła i popatrzyłem w jego, które były jakby za mgłą.
— Śpij — mruknąłem cicho, gładząc go po policzku.
Blondynek posłuchał mnie i już po chwili słodko spał.
Po kilku godzinach byliśmy na miejscu. Słońce już dawno zaszło, a na dworze było zimno. Obudziłem Aleksa i wyszedłem na zewnątrz. Wniosłem większość rzeczy do domu, pomagając panu Adamowi.
— Aleksander chciał, żebyś do niego przyszedł. Jest przy stajni — powiedziała jego żona, wchodząc do domu.
Kiwnąłem tylko głową i wyszedłem na zewnątrz. Na dworze było naprawdę zimno, dlatego wsadziłem ręce do kieszeni i truchtem pobiegłem do wielkich drewnianych drzwi. Rozejrzałem się, ale nigdzie go nie widziałem, dlatego postanowiłem wejść do środka. Od razu poczułem obejmujące mnie dłonie. Aleks wtulił się we mnie jakby się czegoś przestraszył. Trwaliśmy ta przez dłuższy czas. W końcu przeniosłem jedną dłoń na jego policzek, zostawiając drugą na jego plecach. Spojrzałem na niego czule, pochylając się. Blondyn zamknął oczy i przybliżył swoje usta do moich. Jego dłonie automatycznie znalazły się pod moją koszulką. Rozchyliłem swoje wargi, dając mu znak, by zrobił to samo. Kiedy pogłębiliśmy pocałunek, przez moje ciało przeszedł dreszcz. Swobodnie kosztowałem jego słodkich ust, przenosząc rękę pod jego ubranie. Nie był to idealny pocałunek, nie mieliśmy w tym zupełnie doświadczenia, ale jest jednym z tych, które wspominam do teraz.
W końcu odsunęliśmy się od siebie, ale nadal się przytulaliśmy.
— Warto było wygrać te zawody, dla takiej nagrody — mruknął w moją szyje.
Zaśmiałem się cicho i przytuliłem go mocniej. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że mam przy sobie cały mój świat.
Reszta podróży minęła w spokoju. Obudziłem się już na miejscu. Poczułem jak ktoś szturcha mnie za ramię. Otworzyłem zaspane oczy i zobaczyłem wyszczerzonego Aleksandra.
— Jesteśmy. Wstawaj, pokaże Ci wszystko.
Jęknąłem niezadowolony, ale pozwoliłem mu się wyciągnąć z auta. Rozejrzałem się dookoła i aż mruknąłem z zachwytu. Wszędzie było bardzo kolorowo i żywo, ale zarówno elegancko. Staliśmy na placu parkingowym, na którym znajdowało się już dużo samochodów. Jednak moją uwagę przykuł ogromny wybieg dla koni, na którym zostały umieszczone przeszkody, o różnym stopniu trudności. Wszystko było barwne i wyglądało naprawdę pięknie. Za nim mieściły się trybuny, na których siedziało kilka osób. Skierowaliśmy się do drewnianego domku, który stał przy ogromnej stajni, skąd dobiegały odgłosy rżenia. Wokół było dużo ludzi, zarówno jeźdźców, jak i zwykłych gapiów, dlatego dotarcie tam nie było łatwym zadaniem. W końcu wylądowaliśmy pod drzwiami, przez które Aleks wszedł pewnie. Pomieszczenie było dość ubogie w sprzęty. Stało w nim dużo szafek zamykanych na klucz, pułki na których leżało dużo skoroszytów oraz duże biurko i dwa krzesła. Na jednym z nich siedziała pulchna staruszka o przyjaznej twarzy i oczach. Blondyn uśmiechnął się do niej wesoło i powiedział:
— Witaj Amelio, świetnie wyglądasz.
Jej Ciemne oczy wyraźnie się rozjaśniły.
— Nie czaruj Aleksandrze, nie czaruj. Jesteście wcześniej, większość uczestników przyjedzie dopiero jutro. — Wyciągnęła z szuflady pogniecioną kartkę i niebieski długopis, który podała chłopakowi.
— Tym lepiej dla mnie, będą zmęczeni podróżą.
— Twój kolega też startuje? — Kobieta spojrzała na mnie przenikliwie, przez co czułem się bardziej niż niekomfortowo.
Szukałem pomocy w moim przyjacielu, a on widząc to, przyciągnął mnie do siebie.
— To jest Marcin, mój przyjaciel — powiedział słodko, stawiając nacisk na ostatnie słowo. — Przyjechał ze mną, dotrzymać mi towarzystwa.
Uśmiechnąłem się niepewnie, ale staruszka tego nie skomentowała. Aleks wpisał się na listę zawodników i dostał folder dotyczący zawodów.
— Pojedziemy teraz na obiad, a potem do hotelu, tylko musimy znaleźć moich rodziców — powiedział, kiedy wyszliśmy na dwór.
To nie okazało się trudnym zadaniem. Dołączyli do nas już po chwili. Wróciliśmy do samochodu w dużo lepszych humorach. Podróż trwała nie więcej niż dwadzieścia minut. Cały ten czas przegadałem z Aleksandrem. Opowiadał mi jak wyglądają zawody, jakich ma przeciwników i o wszystkich sprawach związanych z tym tematem. Za cel obraliśmy sobie małą knajpkę na obrzeżach miasta, w której serwowano włoską kuchnie. Bardzo mi to odpowiadało. Restauracja była stylowo konsekwentnie dobrana do menu. Wnętrze urządzone było pod względem wygody, co pasowało mi do tej kultury. Na ścianach wisiało dużo zdjęć z najpopularniejszymi zabytkami. Wybraliśmy stolik przy oknie. Rozsiedliśmy się na miękkich kanapach i zamówiliśmy jedzenie. Państwo Sobesto byli bardzo mili. Swobodnie rozmawiali zarówno ze mną, jak i z ich synem.
Spędziliśmy tam dobre dwie godziny, przez co kiedy wyszliśmy, już się powoli ściemniało. Byłem okropnie zmęczony, chodź tego dnia nie robiliśmy w sumie nic szczególnego. Moje ciało było obolałe, przez całodzienną jazdę samochodem., więc aż mruknąłem z zadowolenia, kiedy znaleźliśmy się pod hotelem. Nie zwróciłem większej uwagi na jego wystrój. Było ciepło i przytulnie, co w zupełności mi wystarczyło. Pan Adam zabrał nasze torby i zaniósł do wspólnego pokoju. Było to duże pomieszczenie z dwoma identycznymi łóżkami, stojącymi równolegle do siebie. Oprócz tego na ścianie wisiał duży telewizor, a w przedpokoju stała szafa przesuwna, do której ani ja, ani blondyn, nie włożyliśmy swoich rzeczy. Dodatkowo pokój był wyposażony w przestrzenną łazienkę.
Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, Aleks zabrał ubrania na zmianę i zniknął za drzwiami, prowadzącymi do łazienki. Miałem ochotę zrobić to samo.
Wyszedłem na mały balkon. Słońce schowało się już za horyzontem, a gwiazdy świeciły pięknie. Westchnąłem ciężko i zapatrzyłem się w dal. Minął już cały miesiąc wakacji. Przez ten czas wiele się zmieniło, zdecydowanie na lepsze. Obawiałem się tylko powrotu do szkoły, nie chciałem jednak o tym myśleć. Nadal nurtowała mnie sprawa wiadomości, które otrzymywał Aleksander. Nie wiedziałem jak mu pomóc. Stałem, cały czas zastanawiając się jak wybrnąć z tej sytuacji., ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Nagle poczułem dłonie na swojej talii. Odwróciłem się do półnagiego Aleksa, który wpadł w moje ramiona. Jego ciało było chłodne, a włosy wilgotne. Schował głowę w zagłębienie mojej szyi.
— Denerwujesz się? — spytałem, gładząc jego napięte mięśnie.
— Troszkę — szepnął, zaciskając pięści na mojej koszulce.
— Powinieneś odpocząć — powiedziałem, całując go we włosy.
Blondyn zacisnął swoje ręce na mojej szyi i objął moją talie nogami. Chwyciłem go mocniej i zaniosłem posłusznie do łóżka. Przykryłem go kołdrą i delikatnie pocałowałem w policzek. Wyglądał tak niewinnie. Po mojej głowie krążyła myśl, dlaczego ktoś chciałby skrzywdzić taką dobrą dusze.
Zabrałem czyste bokserki oraz koszulkę pożyczoną od Aleksandra i poszedłem się wykąpać. Chciałem pozbyć się wszystkich zmartwień, dlatego puściłem najzimniejsza wodę i stałem parę minut pod natryskiem. W jakimś stopniu, pomogło mi to. Kiedy wróciłem do pokoju, Aleks już spał. Poprawiłem mu jeszcze przykrycie, które spadło na podłogę i pogłaskałem po włosach. Położyłem się do swojego łóżka i na szczęście, bardzo szybko zasnąłem.
xXx
Z przyjemnego letargu wybudziło nas pukanie do drzwi. Zwlokłem się z łóżka, zostawiając niezadowolonego Aleksandra samego. Szybko przetarłem zaspaną twarz i otworzyłem drzwi.
— Za dziesięć minut schodzimy na śniadanie — powiedziała pani Ewa, uśmiechając się do mnie. Wyglądała dość naturalnie, co nie ujmowało jej urody. Bez makijażu, w spiętych włosach i niewyprasowanych ciuchach, ciągle świetnie się prezentowała.
— Dobrze, już budzę Aleksa — powiedziałem i posyłając jej ostatni szybki uśmiech, zamknąłem drzwi.
Ku mojemu zdziwieniu blondyn był już w pełni ubrany. Miał na sobie czarny dres z białymi wstawkami. Wyszczerzył się do mnie słodko i zaczął pakować niezbędne rzeczy na zawody, do torby. Ubrałem się i już po chwili schodziliśmy na śniadanie do hotelowej restauracji, wraz z jego rodzicami. Atmosfera była lekka, nie było czuć żadnego zdenerwowania zbliżającymi się zawodami. Pani Ewa uważnie śledziła zarówno mnie, jak i jej syna, jakby wiedziała, że łączy nas coś więcej niż tylko przyjaźń. W pełni najedzeni - i w świetnych humorach - wróciliśmy do pokoi, by spakować się do końca. Poszło nam to zadziwiająco sprawnie. Po kilku minutach mogliśmy wychodzić, ale Aleksander powstrzymał mnie, łapiąc za nadgarstek. Spojrzałem na niego. Stał jakby spłoszony z opuszczoną głową, przygryzając dolną wargę. Powoli podszedł do mnie i szepnął: "Potem nie będzie okazji". Zbliżył swoją głowę do mojej i stając na palcach, pocałował mnie lekko, jakby bał się mojej reakcji. Objąłem jego talie jedną ręką, a drugą umieściłem na jego policzku, aby przedłużyć pocałunek. Blondyn uchylił trochę usta, ale nie skorzystałem z okazji. Odsunąłem się od niego, całując jeszcze jego nos. Jęknął sfrustrowany w moją szyje:
— Tylko tyle? — mruknął jak rozkapryszone dziecko. — Liczyłem na coś bardziej... motywującego.
Zachichotałem pod nosem.
— Dopiero wtedy, kiedy wygrasz.
— Obiecujesz? — Jego oczy zabłysły, zupełnie jak przedszkolakowi, gdy dostanie lizaka.
— Tak obiecuje.
Wzięliśmy torby i wyszliśmy na dwór. Rodzice Aleksa stali już przy aucie, czekając na nas. Wsiedliśmy do samochodu, a już po kilkunastu minutach, znaleźliśmy się przy stadninie. Aleksander poszedł wraz z jego tatą do stajni, by się przygotować i załatwić wszystkie formalności. Ja za to - wraz z panią Ewą - udałem się na trybuny. Zawody miały zacząć się w południe, więc mieliśmy jeszcze trzydzieści minut. Mama blondyna dokładnie mi wszystko tłumaczyła, kto jest sędzią, co jest oceniane i na jakim poziomie są uczestnicy. Była przekonana o jego wygranej. Aleks miał jechać jako jeden z ostatnich. Z zaciekawieniem obserwowałem kolejnych jeźdźców, których zapowiadał starszy pan, siedzący przy stoliku sędziów.
Jeszcze żadna osoba nie przejechała toru, bez zrzucenia przeszkody. W końcu tą złą passę przerwała czarnowłosa dziewczyna, na pięknej bułanej klaczy. Poszło jej naprawdę bardzo dobrze.
— Następnym uczestnikiem będzie faworyt dzisiejszego konkursu - Aleksander Sobesto — usłyszałem.
W końcu dumnym krokiem, na wybieg wszedł Intro, niosąc na swoim grzbiecie blondyna. Wyglądał on na spokojnego, ale zdecydowanego zarazem, jakby wiedział, że jest najlepszy. Stanął pomiędzy dwoma pachołkami startowymi i wystartował po komendzie. Przyjemnością było obserwowanie jego ruchów. Łagodne i szybkie kroki wyglądały naturalnie, jakby urodził się w siodle. Równocześnie z koniem stanowili jedność.
— Kolejny rewelacyjny przejazd tego młodego zawodnika. To będzie tylko formalność. Gratulacje.
Duma rozpierała mnie od środka, chodź nie znałem jeszcze oficjalnych wyników. Dla mnie i tak był zwycięzcom. W spokoju obejrzeliśmy resztę zawodników i z zadowoleniem przyznałem, że nie było chyba nikogo lepszego. Czekaliśmy dziesięć minut na ogłoszenie wyników. Nie pomyliłem się, Aleks wygrał zawody. Odbyło się uroczyste wręczenie nagród zarówno dla jeźdźców, jak i dla koni. Drugie miejsce zajęła dziewczyna, która wcześniej zrobiła na mnie wrażenie. Mogłem teraz dokładnie się jej przyjrzeć. Miała długie brązowe włosy zaplecione w warkocz, dość jasną karnacje i ładną figurę. Od komentatora dowiedziałem się też, że miała na imię Klaudia. Kiedy gratulowała Aleksandrowi czułym uściskiem, coś zakuło mnie w serce, ale starałem się to stłumić. Zrobiło mi się lepiej gdy blondyn mrugnął do mnie.
Kiedy nagrody zostały rozdane, wróciliśmy na parking., by zaczekać na resztę. Trwało to trochę, bo pan Adam musiał załatwić przewóz Intra. Gdy tylko wrócili, przytuliłem lekko Aleksa, gratulując mu. Na jego szyi wisiał złoty medal, a w dłoni trzymał niemały puchar. Chyba nie było to dla niego zbyt istotne, bo wrzucił wszystko do bagażnika. Czekała nas długa podróż, a chcieliśmy być szybko na miejscu. Po drodze zatrzymaliśmy się tylko w jakimś fast foodzie, z którego również wzięliśmy jedzenie na wynos, bo gotowanie dzisiaj w ogóle nie miałoby sensu. Pozwoliłem Aleksowi położyć głowę na moich kolanach. Wyglądał na zmęczonego., ale zarówno szczęśliwego. Odgarnąłem włosy z jego czoła i popatrzyłem w jego, które były jakby za mgłą.
— Śpij — mruknąłem cicho, gładząc go po policzku.
Blondynek posłuchał mnie i już po chwili słodko spał.
Po kilku godzinach byliśmy na miejscu. Słońce już dawno zaszło, a na dworze było zimno. Obudziłem Aleksa i wyszedłem na zewnątrz. Wniosłem większość rzeczy do domu, pomagając panu Adamowi.
— Aleksander chciał, żebyś do niego przyszedł. Jest przy stajni — powiedziała jego żona, wchodząc do domu.
Kiwnąłem tylko głową i wyszedłem na zewnątrz. Na dworze było naprawdę zimno, dlatego wsadziłem ręce do kieszeni i truchtem pobiegłem do wielkich drewnianych drzwi. Rozejrzałem się, ale nigdzie go nie widziałem, dlatego postanowiłem wejść do środka. Od razu poczułem obejmujące mnie dłonie. Aleks wtulił się we mnie jakby się czegoś przestraszył. Trwaliśmy ta przez dłuższy czas. W końcu przeniosłem jedną dłoń na jego policzek, zostawiając drugą na jego plecach. Spojrzałem na niego czule, pochylając się. Blondyn zamknął oczy i przybliżył swoje usta do moich. Jego dłonie automatycznie znalazły się pod moją koszulką. Rozchyliłem swoje wargi, dając mu znak, by zrobił to samo. Kiedy pogłębiliśmy pocałunek, przez moje ciało przeszedł dreszcz. Swobodnie kosztowałem jego słodkich ust, przenosząc rękę pod jego ubranie. Nie był to idealny pocałunek, nie mieliśmy w tym zupełnie doświadczenia, ale jest jednym z tych, które wspominam do teraz.
W końcu odsunęliśmy się od siebie, ale nadal się przytulaliśmy.
— Warto było wygrać te zawody, dla takiej nagrody — mruknął w moją szyje.
Zaśmiałem się cicho i przytuliłem go mocniej. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że mam przy sobie cały mój świat.
Genialne ^^ wenyy :D
OdpowiedzUsuńoni są tacy cudowni razem *-*
OdpowiedzUsuńale niestety, znalazłam BŁĘDY! ;-;
- "i popatrzyłem w jego, które były jakby za mgłą." jego... co? OCZY! niby jest to oczywiste i każdy wie, o co chodzi, ale takie niedpowiedzenia nie są zbyt
- nie był żadnym zwycięzcom, a zwycięzcĄ.
-w poprzednim rozdziale znalazłam pułkę. szkoda tylko, że nie ma czegoś takiego... no ale nic, każdemu się może zdarzyć taka literówka ;)
love&peace,
paranoja
Czemu to jest takie genialne? Literowki omijam i czytam dalej, bo tak czy siak uwielbiam to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały, Aleks wygrał zawody i jak widać jego matka ma podejrzenia co do nich, ale raczej jej to nie przeszkadza...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia