sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 7

 W ciągu kolejnych kilku dni, pojawi się kolejny rozdział, w ramach rekompensaty. Zapraszam również na mojego kolejnego bloga http://swiat-oczami-wyrzutka.blogspot.com Pozdrawiam! :)



 Piątek, nareszcie piątek! Wstałem z wielkim uśmiechem na ustach. To właśnie dzisiaj miał się rozpocząć TEN szczególny weekend. Czemu taki wyjątkowy? To prawie oczywiste, spędzę go tylko i wyłącznie z Aleksem. Całe dwa dni w obecności słodkiego blondyna, były myślą powszednią ostatnich kilku godzin.
  Wyciągnąłem się na materacu, pobudzając mięśnie do pracy. Nawet ciepłe i miękkie łóżko nie stanowiło dzisiaj dla mnie wyzwania. Chciałem go jak najszybciej zobaczyć, bo od pamiętnego pikniku nie mieliśmy nawet szansy... porozmawiać. 
  Przeczesałem palcami włosy i zacząłem wybierać ubrania, które chciałem ze sobą zabrać. Nie miałem zbyt wielu rzeczy, ale większość z nich była w dobrym stanie. Poskładałem je wszystkie i wrzuciłem do mojej sportowej torby. Obowiązkowo poszedłem jeszcze wziąć prysznic i umyć zęby. Musiałem chociaż wyglądać świeżo i czysto. Potem zrobiłem lekkie śniadanie z tego co znalazłem w lodówce. Jajka, pomidory i chleb w zupełności mi wystarczyły.
  Wyszedłem na dwór i zobaczyłem, opierającego się o murek, Kordiana. Był ubrany cały na czarno, a jego głowa była ukryta pod kapturem, jednak bordowo-brązowe włosy, wystające spod okrycia, wydały go.  Ku mojemu zdziwieniu, trzymał w dłoni wypalonego do połowy papierosa.
 Nie wiedziałem, że z Ciebie taki ranny ptaszek  powiedział podnosząc głowę i zaciągając się mocno.
 Pracuje, nie mogę się spóźnić  odpowiedziałem, kierując się w stronę przystanku autobusowego.
Nie minęła chwila, a już szedł koło mnie.
 Gdzie?  zapytał z błyskiem w oku
 U państwa Sobesto, czemu pytasz?
On myślał intensywnie nad czymś, po czym uśmiechnął się dziwnie.
 Masz z nimi dobry kontakt?
 Myślę że tak  mruknąłem niepewnie.  Dlaczego pytasz? 
  Kordian popatrzył na mnie dziwnie, dokładnie tak samo jak wtedy, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, ale nie odpowiedział.
 Dobra, trzymaj się. Muszę spadać  powiedział na jednym wdechu i szybkim krokiem oddalił się ode mnie.

  Wzruszyłem bezsilnie ramionami, ale nie przejąłem się nim zbytnio, nie miałem do tego głowy. Myślami byłem w zupełnie innym miejscu. Poprawiłem torbę, by lepiej mi się ją trzymało i wsiadłem do autobusu, który właśnie podjechał. Pozdrowiłem kierowce - pana Janusza - z którym czasem zamieniałem parę słów. Dzisiaj jednak odpuściłem sobie miłą pogawędkę. Napisałem krótkiego SMSa do Aleksa, z informacją, że już jadę, na którego niestety nie dostałem odpowiedzi. Trochę mnie to rozczarowało, ale gdy tylko zobaczyłem jego sylwetkę na przystanku autobusowy, cała uraza zniknęła z mojej głowy. 
  Kiedy tylko wyszedłem z pojazdu, wpadłem prosto w objęcia blondyna. Nie wiem skąd wzięła nam się taka czułość, widzieliśmy się przecież wczoraj. Pocałowałem go w policzek i spojrzałem w jego oczy. Były takie śliczne. 
  Odsunęliśmy się od siebie skrępowani. Zdławiłem w sobie to uczucie i pewnie chwyciłem go za rękę.
 Jak Ci się spało?  zapytał mnie cicho.
Zachichotałem pod nosem. Uwielbiałem tą jego łatwość do zmieniania sposobu bycia. Raz był strasznie odważnym i infantylnym chłopakiem, by zaraz zmienić się w strachliwego i nieśmiałego.
 Całkiem nieźle, dziękuje. A jak Tobie? Może śniło Ci się coś ciekawego?
Sądząc po jego zarumienionych policzkach i błądzącym wzroku, na pewno.
 Nie pamiętam  wydukał, nieumiejętnie kłamiąc.
Nie drążyłem tematu. Zacisnąłem uścisk i przyspieszyłem.
 Możesz zostawić torbę w moim pokoju, który na ten czas będzie także twój. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko...  mówił, kiedy wchodziliśmy na ganek.
 Oczywiście że nie, dziękuje Ci za wszystko  odpowiedziałem, gładząc jego dłoń kciukiem.

  Weszliśmy prosto do kuchni, w której, przy stole, siedzieli rodzice Aleksandra. Szybko puściłem jego dłoń, ale oni nie wyglądali na ani trochę zdziwionych, czy wzruszonych. W spokoju dalej kontynuowali śniadanie.
 Dzień dobry  przywitałem się cicho.
 Witaj Marcinie, dołączysz do nas? Aleksander też ma pusty żołądek, tak bardzo chciał po Ciebie wyjść, że nie zdążył nic zjeść.  Jego mama zaśmiała się cicho i puściła do mnie oko.

  Blondyn wyszczerzył się i zaczął przygotowywać coś w kuchni. Usiadłem niepewnie przy stole i zacząłem prowadzić niezobowiązującą pogawędkę z jego tatą. Był on bardzo taktownym człowiekiem. Nie pytał o oceny, rodziców czy przeszłość. Głównie rozmawialiśmy o sporcie i muzyce.
  Po chwili przede mną wylądował talerz z kanapkami i kubek z kakao. Ten napój stał się pewnego rodzaju symbolem, dlatego kiedy Aleks usiadł obok mnie z identycznym zestawem, uśmiechnąłem się szeroko.
 Dziękuje  powiedziałem, na co on tylko przewrócił oczami i zabrał się za jedzenie.
  Znowu wcieliłem się w role obserwatora, śledząc uważnie zachowanie każdego z członków rodziny i z zaskoczeniem przyznałem, że chciałbym być częścią tej perfekcyjnej całości. W spokoju dopijałem swój czekoladowy napój, kiedy państwo Sobesto powiedzieli, że musza zająć się swoimi obowiązkami. Życzyli nam miłego dnia i zniknęli za drzwiami.
 Też muszę iść. Filip już pewnie wszystko skończył i teraz się na mnie wścieka.  mruknąłem.
 Okej, zostaw tutaj torbę, zaniosę ją do mojego pokoju  powiedział, zmywając naczynia.
 Do zobaczenia  odparłem i wyszedłem przez drzwi od tarasu.

 Oczywiście jak to zwykle bywa, gdy nam na czymś zależy, to wszystko zwala nam się na głowę. Okazało się, że Filip w ogóle się nie pojawi, dlatego musiałem dodatkowo przejąć jego obowiązki. Zostawił mi tylko kartkę z informacją, że mam nie wypuszczać Lajly. Stawała się coraz większa i ociężalsza. Jednak nie zawracałem sobie tym głowy.
  Kiedy koło godziny dziewiętnastej zamknąłem ostatniego konia, odetchnąłem z ulgą. Byłem strasznie zmęczony. Przeczesałem palcami włosy i wolnym krokiem, udałem się do domu Aleksandra. Przez cały dzień widziałem go tylko raz, gdy wyczesywał Intro. Chciałem już tylko znaleźć się koło niego.
   Wszedłem cichutko do środka, to samą drogą co wyszedłem parę godzin wcześniej. Cała rodzina siedziała w salonie, śmiejąc się i rozmawiając wesoło. Nie chciałem i przerywać, ale gdy tylko blondyn mnie zobaczył, w błyskawicznym tempie wstał z kanapy, życzył rodzicom dobrej nocy i chwytając mój nadgarstek, pociągnął mnie do jego pokoju.
 Przepraszam, ale kiedy będziesz z nimi przebywał zbyt długo, to możesz się dowiedzieć bardzo kompromitujących rzeczy na mój temat. A tego oboje nie chcemy  powiedział siadając na łóżku i ukrywając głowę w dłoniach.
 Twoi rodzice są świetni, nie byłoby tak źle  odpowiedziałem, zajmując miejsce obok niego.
 Zdziwiłbyś się.  Uśmiechnął się lekko.  Jeśli chcesz się wykąpać, to łazienka jest zaraz przy moim pokoju, po lewej stronie. Są już tam ręczniki dla Ciebie.
 Chętnie.

  Wziąłem torbę, która leżała przy łóżku i wyszedłem z pokoju. Łazienka okazała się pięknym przestrzennym miejscem. Dominował tu kolor granatowy, co stwarzało przyjemny, osobisty nastrój. Na wprost mnie znajdowała się duża wanna, która bez trudu mogła pomieścić dwie osoby. Obok był prysznic, a prostopadle do niego szafki wraz z umywalką. Oprócz tego, stała tu jeszcze toaletka i ogromne lustro, w którym mogłem się cały przejrzeć. Wskoczyłem pod prysznic i umyłem się dokładnie. Gdy tylko wyszedłem, sięgnąłem do torby i z zaskoczeniem stwierdziłem, że nie wziąłem sobie żadnej piżamy. Przez to musiałem poprosić o jakąś koszulkę Aleksandra. Wróciłem do pokoju w samych bokserkach, przez co byłem strasznie zażenowany. On dalej siedział na swoim łóżku, z laptopem na kolanach i kanapką w ustach, których pełen talerz, stał na szafce nocnej. Kiedy mnie zobaczył, jego oczy błysnęły niebezpiecznie.
 Pożyczyłbyś mi coś na górę do ubrania?
 Pewnie!  Odłożył sprzęt na bok i z jednej z szafek wyciągnął błękitną bokserkę.  Będzie Ci pasować do oczu.
  Wróciłem do łazienki, by powiesić mokry ręcznik na kaloryferze. Zerknąłem przy tym w lustro. Materiał luźnej, długiej koszulki, prawie zakrywał moje czarne bokserki. Nie było najgorzej. Potargałem jeszcze moje wilgotne włosy i powróciłem do pokoju Aleksa. Zająłem miejsce obok niego, przykrywając się puchatym zielonym kocem.
 Daj mi dziesięć minut. Możemy pooglądać potem jakiś film, co Ty na to?  spytał się, kładąc komputer na moich kolanach i podając mi kanapkę z serem.
 Z chęcią  odpowiedziałem, patrząc jak zbiera swoje rzeczy.
 Wybierz jakiś, mam trochę na pulpicie.  Kiedy zamykał drzwi, puścił mi oko, po czym zostawił mnie samego.

  Miał otwarte kilka stron internetowych, więc z ciekawości je przejrzałem. Przeszukałem jego profil na facebooku. Nie miał wielu zdjęć, ale jeśli już jakieś dodał, liczba komentarzy i kliknięć "lubię to", była ogromna. Na kolejnej karcie była włączona muzyka, a na następnej poczta elektroniczna. Chciałem ją od razu zamknąć i wybrać film, ale to co zobaczyłem, zmroziło mnie. Aleks był zastraszany. Jego skrzynka była zapełniona mailami od anonimowych osób, które krytykowały jego wygląd, sposób bycia, czy... orientacje. Przejrzałem praktycznie wszystkie wiadomości i zachciało mi się płakać. Nie rozumiałem, jak taka delikatna i wrażliwa osoba, może to wszystko dusić w sobie. Zamknąłem szybko stronę i wziąłem się za wybieranie filmu. Było za wcześnie na tego typu rozmowy, a gdyby blondyn chciał, to sam by mi o tym powiedział.
  Aleksander wrócił chwilę potem, w identycznym stroju jak mój, tylko jego koszulka była czarna. Usiadł koło mnie, uśmiechając się lekko. Miał związane włosy gumką, co wyglądało naprawdę uroczo. Przykrył się kocem i przyciągnął kolana pod brodę.
 Wybrałeś coś?  zapytał słodko.
 Postawiłbym na jakąś komedie, albo film bez fabuły. Tak żebyśmy mogli, bez problemu zasnąć.

  Blondyn dokładnie zrozumiał co miałem na myśli, bo na ekranie pojawił się Garfield. Postawiłem komputer na szafce nocnej, odstawiając pusty talerz po kanapkach. Obróciłem również komputer tak, żebyśmy dobrze widzieli. Położyliśmy się na dużych, miękkich poduszkach, przybliżając się do siebie nieznacznie. Aleks odszukał moją dłoń i ścisnął ją lekko. Obróciłem głowę w jego stronę, tonąc w tych głębokich, zielonych oczach. Ręką przejechałem po jego boku, zatrzymując się na talii. Przysunąłem swoją twarz do jego, uśmiechając się. On przymknął swoje oczy, przyciągając mnie bliżej. Pocałowałem go powoli, przeciągając to chwilę. Równocześnie podciągnąłem jego koszulkę i gładziłem jego wrażliwą skórę. Odsunąłem się od niego niechętnie, całując na koniec jego czoło. Swojej ręki jednak nie cofnąłem. Aleksander wtulił się w mój bok, kładąc dłoń na moich brzuchu. Przyciągnąłem go bliżej, zamykając oczy. Razem odpłynęliśmy w krainę Morfeusza, ignorując nadal włączony film.

ROZDZIAŁ 8

4 komentarze:

  1. Zajebiiiste ^^ jedyna wada to literówki, ale ich jest bardzo mało :) życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. no i niby wszyscy są szczęśliwi i w ogóle, ale... zastraszają go? ;_; *przełyka głośno ślinę* jeju, mam ochotę go wytulać, no ale od czego ma Marcina... no i co z Kordianem?

    love&peace,
    paranoja

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu genialne! Słodkie i kochane <3 Do tego lekko smutne :-C idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    wspaniały, ale zastanawia mnie Konrad, ciekawe czemu nie pojawił się Filip, jak widać rodzice Aleksandra nie mają nic przeciw...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń