czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 6

  Bardzo dziękuje Vanilliowej Nucie za komentarze. :) Wiem, że Drarry mogło być dużo lepsze, ale wtedy to były moje początku i specjalnie nie chciałam tego za bardzo rozwijać.
  W zakładce "Moje inne opowiadania" znajdziecie także zapowiedzi do moich kolejnych historii. Mam nadzieje, że chociaż jedna przypadnie każdemu do gustu. Rozdział pojawi się w weekend 1 lub 2 lutego - wracam z ferii. :)
 Nie przedłużając...
 Enjoy! 


  Apsik! Kichnąłem cichutko, czekając na Aleksandra przed drzwiami wejściowymi do jego domu. Mieliśmy spędzić ze sobą popołudnie, więc byłem bardzo zniecierpliwiony. W końcu drzwi zaskrzypiały, a w progu stanął Blondyn. Nawet w zwykłych podartych dżinsowych spodenkach i czarnej bokserce wyglądał dobrze. Znowu kichnąłem, na co on zachichotał. 
 Pójdę po leki  powiedział i znowu zniknął za drzwiami. 
  Przytaknąłem tylko i usiadłem na schodach, które prowadziły na ganek. Odkąd przyszedłem do Paradise z gorączką i bólem mięśni, Aleks stał się moją prywatną pielęgniarką. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz schlebiało. Poczucie że komuś na mnie zależy, było cudowne.
  Już po chwili Aleksander usiadł koło mnie, stawiając przed nami duży wiklinowy koszyk.
 Idziemy na piknik, ale najpierw połknij to  powiedział wręczając mi kilka tabletek.
 Muszę?  jęknąłem. Nienawidziłem tego gorzkiego smaku.
 Gdybyś mnie posłuchał i został te kilka dni temu w domu, to byś już dawno był zdrowy.
  Skrzywiłem się nieco. Gdyby tylko wiedział dlaczego nie chciałem zostać w domu, przyznałby mi racje.
  Zdławiłem w sobie myśli o moich rodzicach i posłusznie wziąłem tabletki.
  Kiedy szliśmy w nieznanym mi kierunku, Blondyn powiedział:
 Chce Ci dzisiaj pokazać miejsce, do którego przychodziłem jak byłem mały. Nie jest to może nic szczególnego, ale pomyślałem, że będzie to dobre miejsce. Jestem tam cicho i spokojnie, nikt nam nie będzie przeszkadzał.
 Aleks spuścił głowę na dół i zarumienił się słodko. Wyglądało to naprawdę uroczo. Dałem mu się poprowadzić dalej, powoli tracąc z widoku ośrodek jeździecki. Z każdym krokiem mój przyjaciel stawał się coraz bardziej podekscytowany.
  Wreszcie wspięliśmy się na małą górkę, na której rosło parę dębów. Przystanąłem przy jednym z nich i zapatrzyłem się w dal. Z tego miejsca mogłem dokładnie zobaczyć zarówno piękne i malownicze pola, lasy i jeziora, ale także część naszego miasta. Westchnąłem z zachwytu.
 Pięknie, prawda?  usłyszałem cichutki głos tuż przy moim uchu.
Aleksander podszedł do mnie od tyłu i oprał brodę o moje ramie.
 Mój tata zabrał mnie tutaj, kiedy miałem może pięć, sześć lat. Mówił że spotykał się tutaj z mamą, gdy jeszcze byli mali. Od tamtego czasu przychodziłem tu niemal codziennie. Niestety teraz nie mam na to zbytnio czasu.
 To cudowne.  Nie potrafiłem nic więcej powiedzieć.
  Blondyn uśmiechnął się i zaczął rozkładać koc i jedzenie. Trzeba mu było przyznać, postarał się.
  Oparłem się o stojące za mną drzewo. Dłońmi studiowałem jego korę, aż natrafiłem na dziwną wypukłość. Zbadałem ją opuszkami palców, po czym dokładnie się jej przyjrzałem. W drewnie została wyryta litera A.
 Kiedyś bardzo lubiłem Zorro  odezwał się znowu Aleksander.  Zrobiłem to kiedy miałem z osiem lat. Zawsze chciałem być taki jak on. Biegałem w czarnej pelerynie zrobionej ze starego koca i plastikowym mieczem. Moi rodzice mieli ze mną dużo kłopotów.
Zaśmiałem się lekko siadając na kocu.
 Wśród moich kolegów też był bardzo popularny. Nigdy nie chciałem być gorszy, dlatego sam zacząłem się nim fascynować. Pamiętam jak kiedyś przepłakałem całą drogę ze szkoły do domu, bo jeden ze starszych kolegów połamał mi jego figurkę  zaśmiałem się cicho.
 Zbierałeś figurki?  zapytał nalewając mi do kubka kakao.
 Jasne, wtedy każdy je zbierał. A Ty?
 Pewnie!  wykrzyknął przewracając na koc termos. Na szczęście był zamknięty.  Mam jeszcze ogromne pudło, wypełnione nimi po brzegi. Gdzieś powinno być na strychu. Najbardziej lubiłem te z piratami.
Zaśmiałem się cicho, sięgając po słodkie ciastko z nadzieniem.
 Musiałeś mieć super dzieciństwo.
On uśmiechnął się tylko smutno na moje słowa i powiedział:
 Gdybym jeszcze miał z kim dzielić się tymi wszystkimi rzeczami, które kupowali mi rodzice, to fakt, byłoby cudowne.  Aleksander spuścił głowę na dół a przez jego ciało przeszedł dziwny dreszcz.
 Hej, spójrz na mnie  poleciłem mu.
Kiedy tego nie zrobił, przybliżyłem się do niego i palcami uniosłem jego podbródek tak, bym mógł spojrzeć mu w oczy.
 Może wtedy byłeś sam, ale teraz ja jestem tu z Tobą i nie pozwolę, żebyś był smutny.
Na jego twarz wstąpił delikatny uśmiech, który po chwili odwzajemniłem.
 Dziękuje  powiedział słodko i złożył subtelny pocałunek na moim policzku.
  Aż otworzyłem oczy ze zdziwienia i przyłożyłem dłoń do tego miejsca. Blondyn przyglądał mi się niepewnie, jakby dopiero teraz do niego dotarło, co tak naprawdę zrobił. Uspokoiłem go jednak uśmiechem.
  Czułem się błogo, siedząc koło niego, rozmawiając, jedząc przepyszne przekąski, czy popijając kakao. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego popołudnia.
 Chciałem Cie o coś zapytać  powiedział Aleks, kładąc głowę na moje kolana.
 Pytaj, nie mam nic do ukrycia  zaśmiałem się cicho, poprawiając mu, wpadające do oczu, włosy.
 Uh, nie chodzi mi o nic takiego. To bardziej zaproszenie niż pytanie. Chciałbym tylko wiedzieć, jeśli oczywiście byś chciał, to czy pojechałbyś ze mną na zawody w ten weekend? To nic szczególnego, jadę tam tylko w ramach treningu, ale chciałbym żebyś tam był.
 Pewnie! Jeśli nie byłby to problem, to chętnie z Tobą pojadę.  Strasznie ucieszyła mnie ta propozycja.
Aleksander uśmiechnął się szeroko, pokazując białe ząbki.
 Żaden problem. Rozmawiałem już o tym z rodzicami, od razu się zgodzili. Zostało mi tylko zaprosić Ciebie.

  Położyłem się obok niego, pozwalając by oparł głowę o moje ramie. Słońce powoli zachodziło, a ja czułem, że przez dzisiejszy dzień wiele się zmieni. Pozwoliłem na to, aby moja ręka delikatnie bawiła się jego dłonią tak, by w końcu złączyć nasze palce razem, w mocnym uścisku. Zamknąłem swoje oczy i rozkoszowałem się chwilą. Chciałem, aby się nigdy nie skończyła.
  W końcu musieliśmy przerwać ten błogi odpoczynek i wrócić do swoich domów. Już bez wahania złączyłem nasze dłonie. Wszelkie wcześniejsze opory, wyparowały ze mnie. Stojąc na jego ganku, przy drzwiach, nadal nie czułem ani grama strachu. W momencie, kiedy chciał życzyć mi dobrej nocy, chwyciłem w dłonie jego twarz i pocałowałem. Nie był to długi, czy imponujący pocałunek, ale gdy poczułem jego drobne ręce na mojej talii, wiedziałem że postąpiłem właściwie.
 Dobranoc  szepnąłem i poszedłem w stronę przystanku, obracając się co jakiś czas.

  Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, co zrobiłem i byłem z tego cholernie zadowolony.
  Wróciłem do domu i od razu poszedłem wziąć długi prysznic. Gorąca woda spływała po moim ciele, powodując, że mój uśmiech się poszerzył. Nie miałem ochoty nigdzie się ruszać, a miałem się jeszcze dzisiaj spotkać z chłopakami z trzeciej. Spędzaliśmy ze sobą praktycznie każdy wieczór, ale coraz mniej mi się to podobało. Wolałem zostać w moim pokoju, wylegując się w łóżku i myśląc o słodkich, malinowych ustach...
  Ubrałem na swoje mokre ciało dresowe spodnie i patrząc na siebie w lustrze, starałem się osuszyć włosy ręcznikiem,. Już jakiś czas temu zauważyłem, że moje mięśnie zaczęły się bardziej odznaczać. Przez prace u państwa Sobesto, dorobiłem się nawet lekkiego kaloryfera na brzuchu, z czego byłem bardzo dumny. Postanowiłem, że zacznę robić brzuszki, by wyglądał jeszcze lepiej.
  Rzuciłem się na łóżko i zacząłem pisać wiadomość do Łukasza, że jednak dzisiaj nigdzie z nimi nie pójdę. Sięgnąłem jeszcze po mój stary podręcznik do matematyki i wziąłem się za rozwiązywanie zadań. Chciałem nadrobić wszystkie zaległości, których dorobiłem się przez ostatnie kilka lat. Nie miałem wtedy motywacji, by się uczyć.
  Nie przejąłem się sygnałem przychodzącej wiadomości, uznałem że to tylko odpowiedz od Łukasza. Dopiero, kiedy sygnał się powtórzył, sfrustrowany odłożyłem podręcznik na bok. Rozchmurzyłem się jednak, widząc że to Aleksander do mnie napisał.

Od Aleksander: Musimy wyjechać wcześnie rano w sobotę, by się zarejestrować, a wracamy późnym wieczorem w niedziele. Może zostałbyś u mnie na noc, zarówno w piątek, jak i w niedzielę? 

  Odrzuciłem szybko obrazy wspólnie spędzonych nocy, które pojawiły mi się przed oczami. Zwaliłem to na hormony i zacząłem myśleć nad odpowiedzą.

Do Aleksander: Nie chce sprawiać kłopotu. Nie nadużywam za bardzo Twojej gościnności?

  Wystukałem szybko i próbowałem wrócić do nauki, ale już mi to w ogóle nie wychodziło.

Od Aleksander: Nawet tak nie myśl. Ja... Chyba nie muszę mówić jak bardzo lubię spędzać z Tobą czas. Jak bardzo lubię Ciebie... 

  Bicie mojego serca momentalnie przyspieszyło swoje tempo.

Do Aleksander: Na pewno nie w taki sposób. Wiedź jednak, że dla mnie też bardzo dużo znaczysz, jeśli masz jakieś wątpliwości.

   Starałem się liczyć do dziesięciu, czy myśleć o jakichś normalnych rzeczach, ale nadal nie potrafiłem się uspokoić.

Od Aleksander: Po dzisiejszym dniu nie mam żadnych. Będę już się kładł spać. Dobranoc.
  
  Ziewnąłem ze zmęczenia i po raz ostatni tego dnia, nacisnąłem przycisk "odpowiedź".

Do Aleksander: Sprawiasz, że wariuje. Śpij dobrze. 

  Schowałem książkę do półki i zgasiłem światło. Wiedziałem, że moje myśli będą w zupełnie innym wymiarze, niż twierdzenia matematyczne.


4 komentarze:

  1. Zajebiste *.* zarówno wcześniejszy rozdział jak i ten jest super, pisz dalej ! Czekam na kontynuację ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. uuu nieźle c: a to nocowanie... haha :D

    love&peace,
    paranoja

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuuuuu! To jest piękne. Brak słów. Słodkie, urocze takie kochane <3 prawie płakałam w niektórych momentach!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    piknik wspaniały, cos zaczyna się rozwijać między Marcinem, a Alexandrem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń