Mam nadzieje, że epilog Was nie zawiedzie. Wiem, że jest trochę nieskładny, ale takie było założenie. Dodatkowo mam już kolejny rozdział Zimowego płomienia, dlatego oczekujcie go w najbliższych dniach, a dodatkowo szykuje się kolejne opowiadanie, którego sama się nie mogę doczekać!
Nieskończoną ilość stron
Zapisaliśmy swoimi uczuciami
Lecz teraz weny brak
Zostawiam więc pustą kartkę...
To już rok odkąd zobaczyłem go po raz pierwszy. Całe trzysta sześćdziesiąt pięć dni spędzonych głównie na myśleniu o nim. Wydawać by się mogło, że jest to monotonne, ale to nieprawda. Każdy jego uśmiech, dotyk czy słowo, sprawiało, że miałem chęć wstawać kolejnego dnia z łóżka, by jeszcze raz poczuć to szczęście, które mi dawał. Przez ten czas wiele się zmieniło. Obaj w pewnym sensie dorośliśmy. Nasz związek nie mógł polegać jedynie na głupim zauroczeniu, zbyt wiele ryzykowaliśmy. Cieszyłem się, że wyszło tak a nie inaczej. Moje życie stanęło do góry nogami, ale taka pozycja była dla mnie właściwa. Dopiero niedawno zrozumiałem, że miałem przy sobie największy skarb świata - moją miłość. Dla niektórych pewnie to banalne, ale ja przyjąłem to z zaskoczeniem. W końcu do mnie dotarło, że już nic innego nie powinno się dla mnie liczyć, bo wszystko jest w porządku, kiedy on jest przy mnie.
Pędzę do naszej kryjówki
Którą wypełnia wspomnień czar
Biegnę na wzgórze gdzie horyzont lśni
a niebo jest tak przerażająco błękitne...
Siedzieliśmy na kocu przy dębie, na wzgórzu przy domu Aleksandra. Jak kiedyś obok nas leżały różne rzeczy do jedzenia, które czekały na chwilę uwagi, która jak na razie skupiała się jedynie na nas nawzajem. Blondyn ułożył się wygodnie między moimi nogami, opierając się plecami o moją klatkę piersiową. Urosłem przez te kilka miesięcy nieco, przez co bez problemu mogłem oprzeć podbródek o jego głowę. Wpatrywaliśmy się w jeden z wybiegów, na którym znajdował się Intro wraz z małym Nity. Kary konik zdążył już trochę podrosnąć, a Aleks chciał go wytrenować na wzór swojego konia. Byłem dumny, że mój koń tak szybko się rozwijał i uczył. Nadanie imienia przyszło mi łatwo, nawet nie musiałem się długo zastanawiać.
Westchnąłem ciężko, wdychając zapach mojego chłopaka. Oplotłem go ramionami i przyciągnąłem jeszcze bliżej. Przygryzając jego ucho, wyszeptałem: Kocham cie.
Nigdy nie zapomnę naszych marzeń i nadziei
Którymi dzieliliśmy się tamtego dnia
To moje najcenniejsze wspomnienia
To tak naprawdę znalazłem szczęście...
Siedziałem w swoim pokoju, trzymając wielki album na kolanach. Razem z Aleksem zaczęliśmy go tworzyć zaraz po nowym roku. Było w nim pełno naszych zdjęć, cytatów z naszych rozmów, wydruki wiadomości z telefonów czy różne inne pierdoły jak bilety do kina, czy jakieś śmieszne obrazki. Zazwyczaj to Aleksander trzymał go w swoim domu, ale poprosiłem go, by pożyczył mi książkę na kilka dni. Chciałem zrobić mu wyjątkowy prezent i miałem nadzieje, że właśnie taki będzie. Wyciągnąłem z etażerki małe granatowe pudełeczko. Otworzyłem je drżącymi dłońmi, upewniając się, że błyskotka nadal tam jest. Była to mała zawieszka przedstawiająca globus, a na jej tyle były wygrawerowane słowa: Jesteś moim światem.
Sztuczne ognie spowiły czarne niebo
a czas mknął jak wiatr
Tyle miłych chwil radosnych momentów
które dzieliliśmy ze sobą w naszej sekretnej kryjówce...
Zaczynaliśmy nowy rozdział w naszym wspólnym życiu. Obaj mieliśmy pójść do nowych szkół: ja - do liceum, a blondyn najzwyczajniej się przeniósł, by być blisko mnie. Kolejne starcie z rzeczywistością przyprawiało nas o dreszcze, ale dopóki byliśmy razem, nic nie mogło się złego stać. Uśmiechnąłem się do Aleksandra, którego odprowadziłem pod wejście do placówki. Pokochają cie, tak jak ja - powiedziałem i pocałowałem go w policzek. Chłopak uśmiechnął się słodko, jak to miał w zwyczaju i poszedł w stronę drzwi. Westchnąłem dumny i wróciłem do samochodu. Tomek, Mikołaj oraz Kordian postanowili nas wspierać w tym dniu. Byłem wdzięczny losowi za tak wspaniałych przyjaciół oraz całą resztę. Czasami życie prowadzi nas krętymi ścieżkami, ale - prędzej czy później - dojdziemy do celu.
Twoje szczere "dziękuje" towarzyszyło mi
nawet u kresu mej drogi
To moje najcenniejsze wspomnienia.
* Mam nadzieje, że domyśliliście się, że imię "Intro" pochodzi od słowa "introwertyk", natomiast imię "Nity" wzięłam z łacińskiego słowa eternity, które oznacza wieczność. :)
Twoje opowiadanie jest cudowne! ^^
OdpowiedzUsuńPrzełknęłam w dwa dni <3
Szkoda że to już epilog ;(
Ale Marcin i Aleks zawsze będą w moim serduszku, głęboko schowani ... i będą mi towarzyszyć, aż po kres wieczności ...
~Nancy~
Witam,
OdpowiedzUsuńdopiero tutaj trafiłam, i przeczytałam zaledwie początek, ale muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobało, ciekawie się zapowiada... niestety całość przeczytam jak znajdę trochę czasu...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie tej historii, oni razem, a obok przyjaciele...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia